Życie po parkour

Obserwacje emeryta :)

Ech, ten parkour to już nie jest to, co kiedyś... Dawno, dawno temu - to były czasy... Ale co Wy możecie o tym wiedzieć? No dobrze, na pewno jest tu garstka ćwiczących od zarania tej pięknej sztuki w Polsce - oni rozumieją, o czym mówię - ale reszta to młodziki, którym się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadali...

Zresztą, co ja mogę o tym wiedzieć, skoro już nie ćwiczę od dwóch lat? Ano patrzę i widzę, co się dzieje. Opowiem na swoim przykładzie, choć wychowałem się i trenowałem raczej z dala od dużych miast, w oderwaniu od "sceny", że tak powiem - na parkourowej prowincji. Chociaż w dobie Internetu to nie przeszkadzało mi interesować się i wiedzieć o wydarzeniach ze świata parkour.

Trzeba Wam wiedzieć, że wszystko zaczęło się od telewizji i kina. Filmy "Yamakasi" i "Jump London" zapoczątkowały parkour w Polsce, ten drugi także i u mnie. To były czasy! Fascynacji, jakiej dawał obraz latających po dachach ludzi, nie można z niczym porównać. Fascynacja ta przeniosła się na nasze ciężkie i kontuzjogenne treningi. Wszystkiego musieliśmy się uczyć sami, od początku. Nawet jeśli robiliśmy coś nie tak, radość z opanowania kolejnego ruchu, kolejnego przekroczenia swoich granic wynagradzała poniesione trudy. Do treningu motywowały nas zarówno pozytywne, jak i - znacznie częstsze - negatywne komentarze. Każdy znaleziony w sieci filmik był cennym odkryciem, każda kontuzja ("To nie powinienem skakać z 3 metrów w trampkach?") nauczką, każdy trening - dobrą, wspólną zabawą, każdy wyjazd na zlot (nie było ich tak wiele) - doświadczeniem ("Aale miejscówki!", "Kiedy ja dojdę do takiego poziomu...?").

Dzisiaj początkujący traceurzy mają znacznie łatwiejszy start, fora i serwisy w internecie, gigabajty filmów i tutoriali, profesjonalne warsztaty, nawet identyfikujące swojego nosiciela "Traceurem" koszulki w 200 wzorach... Droga do świata parkour stoi przed nimi otworem. Czy na pewno? Mam wrazenie, że ten "świat parkour" zmienił swoje oblicze, nie jest już taki pociągający jak w 2004 roku. Nie jest taki niezgłębiony i przez to - interesujący. Przede wszystkim chyba inna jest motywacja "młodzików" do treningu.