Kreatywność, a życie codzienneLudzkie populacje u progu XXI wieku to niezwykle zintegrowane społeczeństwa dzielące wspólną przestrzeń życiową na płaszczyźnie czasu, korelacji zależności, a od niedawna również obszaru bytowania. Nie da się ukryć, iż obiektem skupiającym w sobie wszystkie nasze kolektywne działania na trwałe stało się „miasto”, jako wysoce zurbanizowany teren aktywności człowieka. Jest filarem przedsiębiorczości, fundamentem prężnie postępującej gospodarki, a także symbolem uciemiężenia współczesnego człowieka. Żyjemy w mieście, budzimy się, poruszamy, zasypiamy w nim. Otaczają nas potężne betonowe bloki zbrojone hartowanym metalem, barierki, chodniki, zatłoczone ulice poddane dyktaturze sygnalizacji świetlnej. Zatrzymujemy się na czerwonym świetle, ruszamy na zielonym. Spętani własną rządzą wygody, poddani schematom, podążamy utartymi ścieżkami wytyczonymi według ściśle ustalonej procedury. Istnieje jednak coś co jest naszym piętnem, wyróżnia gatunek ludzki spośród innych stworzeń na Ziemi od ponad dwóch milionów lat - „myśl” przesycona abstrakcją i kreatywnością. Zdolni do podejmowania suwerennych wyborów, pragniemy rządzić swoim losem, sami podejmować ważne dla nas decyzje. W wielu dziedzinach życia ta subtelna kreatywność jest wręcz od nas wymagana. Dlaczego więc nie szukać nowych dróg również poprzez ruch? Istnieje dyscyplina oferująca nam taką możliwość, otwierająca przed nami przestrzeń oraz związane z nią niekonwencjonalne wybory. Le Parkour. "Życie składa się z przeszkód i wyzwań, pokonywanie ich jest postępem" Na co dzień napotykamy bariery deklasujące człowieka w walce o swój rozwój. Przeszkody psychiczne, podświadomie deklarujące nam granice bezpieczeństwa oraz fizyczne, wynikające z nomadycznego trybu życia. Problem ten dostrzegł w latach 20 XX wieku Georges Herbert opracowując „Metodę Naturalną wychowania fizycznego”. Praktyka tej niecodziennej dyscypliny zakładała uruchomienie „ludzkiej machiny przez wykonywanie jedynie tych ruchów, dla których została ona skonstruowana.” Technika szkolenia metodą naturalną zdobywa uznanie w latach 1957-75 podczas konfliktu w Wietnamie, gdzie armii amerykańskiej przychodzi toczyć bój w istnie ekstremalnych warunkach. W wojennej zawierusze (I i II wojna indochińska) nieoczekiwanie zostaje uwięziony młody, dwunastoletni chłopiec- Raymond Belle. „Zbyt jeszcze młody by walczyć, żegna swych kolegów udających się na front, z którego część z nich nigdy już nie powróci...”. W ojczyźnie ogarniętej wojną ukuł w sobie niesamowitą sprawność fizyczną, którą w przyszłości już jako absolwent Paryskiej Straży Pożarnej będzie rozwijał zainspirowany możliwościami własnego ciała. Syn prekursora David urodzony 29 kwietnia 1979r. oczarowany bohaterską postawą taty rozwija zapoczątkowany przez ojca sposób przemieszczania się. W wieku czternastu lat w pod paryskim Lisses znużony szarą, miejską infrastrukturą wykorzystuje ją wraz z przyjaciółmi do wspólnych zabaw. Z wiekiem, latami wyczerpującego treningu David dojrzewa do rzeczy wielkich, poznając granice wytrzymałości własnego ciała, odkrywając bariery psychiczne swojego umysłu dostrzega nieograniczoną, przestrzenną koordynację ruchów, która pozwala mu na pokonywanie własnych słabości. Tak narodził się Parkour. Jednakże dzieje „l'art du déplacement” (fr. sztuka przemieszczania) sięgają czasów dużo bardziej odległych współczesnej cywilizacji, bowiem około pięć milionów lat temu na terenie Afryki, w rejonie Wschodnioafrykańskiego Rowu Tektonicznego pierwsza humanoidalna postać rozpoczęła pełną niebezpieczeństw ewolucyjną sztafetę. Podstawą przetrwania człowieka prehistorycznego była jego umiejętność adaptacji, tak więc także poruszania się w niesprzyjających mu warunkach. Jedyną bronią pradawnej istoty w walce o życie stało się jego własne ciało. "Bez filozofii podjęte akcje nie mają żadnego znaczenia" Piękno relatywnej techniki poruszania się polega na zgłębianiu meandrów swoich słabostek i umiejętności. Jest to jedna z nielicznych, jeśli nie jedyna „sztuka” tak bardzo zbliżająca nas do własnej osoby, jako niesamowitej niczym nieograniczonej jednostki poddanej niepowtarzalnym prawom, na straży których stoi każdy z nas. |
Jedynym rywalem w podążaniu wyznaczoną ścieżką jesteśmy my sami. To właśnie sobie zawdzięczamy spektakularne wzloty oraz niejednokrotnie bolesne upadki. Pokonywanie terenów z pozoru niedostępnych ludzkiej percepcji nazywamy postępem. Ten systematyczny rozwój ciała i ducha jest niepodzielną składową współtworzącą Parkour. Przekraczanie granicy strachu umożliwia każdemu z nas odkrycie niezbadanych obszarów ludzkich możliwości, jedynie pod wpływem mozolnej i wyczerpującej pracy nad własnym umysłem, organizmem. Całkowite wyzbycie się strachu graniczy z utratą życia, dlatego też tą wątłą granicę pomiędzy tym co odpowiedzialne, a brawurowe należy pieczołowicie pielęgnować. Atmosfera towarzysząca w pokonywaniu przeszkód obca jest innym sportom wyczynowym, bowiem tak zawzięcie mobilizująca rywalizacja, ustępuje tu miejsca partnerskiej współpracy. Dzieje się tak za sprawą każdego z nas. Identyczni, a jednak z osobna wyjątkowi, a wyjątkowość ta jest przyczyną naszej odmienności pod względem umiejętności, predyspozycji, których ścisła periodyzacja byłaby szaleństwem. Nabycie umiejętności poruszania się wyrabia w każdym z nas, Traceur’rze (fr. ten, który ustanawia trasę z przeszkodami, łac. trahere, znaczy pociągnąć, nakreślić) coś co pozostanie z nami do końca życia. Wiedza pogłębiona przez nowe doznanie pozwala nam perspektywicznie spoglądać na otaczający nas świat, kreować go przy pomocy naturalnych ruchów, jak przeskoki, naskoki, czy wspinaczka. Środowisko, w którym przyjdzie nam się przemieszczać przybiera formę przestrzenną, z góry odmienną od tej znanej nam z poprzedniego życia. Dostrzegamy alternatywy, których bez odpowiedniego podejścia nigdy byśmy nie dostrzegli. Parkour uczy kreatywności poprzez ruch, na bok spychając schematyczność dnia codziennego, instynktownej reakcji na stany zagrożenia poprzez ponad przeciętne umiejętności. Ideą Le Parkour jest poszukiwanie wolności, której namacalnym odzwierciedleniem jest niczym nieskrępowany ruch. Sentencję sztuki zawrzeć można natomiast pod postacią antycznych, metafizycznych sił pochodzących z filozofii chińskiej „Yin i Yang”. Idealnym panaceum na uzyskanie wewnętrznej równowagi obydwu sił, jest rozgraniczenie, odnalezienie własnego ośrodka równowagi, pomiędzy ruchem delikatnym, płynnym, tzw. „flow” (ang. płynąć), a energicznym, przepełnionym dynamizmem. „Przechodzić samego siebie. Cały czas. Rozwijać swoją zręczność, zwinność, szybkość, zaufanie do samego siebie.” Wyznaczając jakiś cel oraz kierunek, którym zamierzamy konsekwentnie w tym celu podążać, musimy zadać sobie pytanie o oczekiwania wobec wyznaczonego przez nas punktu.. W założeniu Davida Belle było to jak najszybsze, najefektywniejsze pokonanie przeszkody przy wykluczeniu wszelkich zbędnych ruchów spowalniających nasz bieg. Tak więc inicjator tego „sportu” nie pozostawił tu miejsca na popis, czy „efekciarstwo” ściśle precyzując swoje oczekiwania. Każdy ruch powiązany z tą dyscypliną, musi mieć swoje konkretne uzasadnienie, zastosowanie. W związku z precyzyjnym przeznaczeniem, Parkour to nie bezmyślne skoki z dachów, brawurowe ewolucje przy pomocy miejskiej architektury z narażeniem własnego zdrowia na szwank, lecz poprzedzone skupieniem, skrupulatną oceną sytuacji ruchy umożliwiające nam przedostanie się przez miejską dżunglę z punktu „A”, do punktu „B”. Efektem takiego algorytmu założeń są młodzi, bez pamięci owładnięci sidłami swej pasji, wplatający w rutynę dnia codziennego, coś więcej, coś co w niedługim czasie zaczyna rządzić ich życiem. Przeskakują metalowe barierki, wspinają po osiedlowych murach, zwinnym kocim ruchem pokonują kolejne murki przecząc wszelkim prawom grawitacji. W każdym z nas tkwi pierwotna cząstka Parkour, nie zdając sobie z tego sprawy codziennie oswajamy dzieła naszych dłoni, poszukując jak najszybszej drogi ich pokonania. Dzieci bawiące się na placu zabaw, starsza pani pokonująca wytrwale trawnik z nadzieją na jak najszybsze dotarcie do autobusu, czy choćby zirytowany nauczyciel przepychający się przez ciasne grupki uczniów wesoło gaworzących na z lekka za wąskich korytarzach. Naszym obowiązkiem jest pielęgnować spuściznę minionych pokoleń. Systematyczną pracą nad sobą, otwieramy nowe mentalne stany, uduchowienie, które jest fundamentem nadziei i wiary bez względu na obrany przez nas światopogląd, czy stosunek do bolesnej rzeczywistości. Pamiętajmy o tym! Michał Szymankiewicz |