poprzednia strona | spis treści | następna strona     

Prawdziwy Parkour
...to free run!

Witam!
Ostatnio, jako że zacząłem swoją przygodę z PK dość dawno temu, zacząłem się zastanawiać do czego prowadzi mnie to całe skakanie, dlaczego od jakiegoś czasu poziom moich umiejętności nie wzrasta, a sama ochota na treningi też jakoś maleje. Z tego usilnego myślenia oraz czytania forum leparkour.pl wyszło odkrycie, wielka rzecz którą chcę i muszę się podzielić ze wszystkimi traceurami:

Prawdziwy parkour to free run!

Co zawiera się w tym jednym ważnym stwierdzeniu, opiszę poniżej. Zapraszam do artykułu.

Jak to się zaczyna?
Początek przygody z Parkour przeważnie wygląda podobnie u wielu osób - albo najpierw wymyślamy sobie skakanie po mieście i je uprawiamy, a później dowiadujemy się o tym, że nasze skakanie nazywa się PK, że jest dużo stron w sieci o tym czymś, że są fajne filmy, reklamy i wiele innych skaczących osób albo wpierw oglądamy jakiś film - w moim przypadku był to "Jump | London", poznajemy całą filozoficzno - treningowo - internetową otoczkę Parkour i zachęceni, oczarowani obrazkami jakie zobaczyliśmy lub tekstami jakie przeczytaliśmy, zaczynamy skakać.

Jak to wygląda?
Od razu uprzedzę, że nie piszę ogólnie o wszystkich trenujących PK - w zasadzie jest to artykuł o moich doświadczeniach ale myślę, że wielu czytających potwierdzi, że podobnie u nich oraz ich kolegów wyglądał, a może nawet jeszcze wygląda "Parkour".

Obejrzeliśmy "Yamakasi" albo "13 Dzielnicę", od razu nabiera nas chętka na powtórzenie wyczynów z ekranu. Idziemy na miasto, kierują nami impulsy. Pierwsza przeskoczona barierka - co za uczucie wolności, później zeskok - niesamowite przeżycia. Co za energia, co za radość. Nagle jakiś trick się nie udaje. Wracamy i próbujemy od nowa. I to jest, proszę państwa, moment który burzy zasadę PK - wolność. Ale popatrzmy dalej: w końcu udała nam się ewolucja (speed vault), ale kombinujemy, że można przeskoczyć tę rurkę albo ten murek w inny sposób. I tak zatrzymujemy się i próbujemy. Nieświadomie jeszcze wkraczamy w ślepy korytarz. Potem cały dzień chodzimy od murka do trzepaka i ćwiczymy rozmaite kombinacje "trików". Później na necie wyczajamy nowe tricki w tutorialach - genialnie! Idziemy na miejscówkę i ćwiczymy nowe tricki...

Co jest złe?
Złe jest to, że nie poruszamy się, nie przemieszczamy. Przestajemy trenować Parkour, a zaczynamy trenować tricki. Do czego to prowadzi? Według mnie, podkreślam - według mnie, do złego to prowadzi, albowiem zatracamy ducha PK na rzecz ćwiczenia naszych tricków do perfekcji. Codziennie. Na miejscówce. Kilkadziesiąt powtórzeń. Według tutoriali. Wynikają z tego przynajmniej dwie rzeczy: nie umiemy wykorzystać tricków w biegu (czyli ograniczamy, tak rozreklamowane, wykorzystanie PK do ucieczki czy przemieszczania się) oraz zaczynamy traktować PK jak sport, odrzucając sztukę (a jak wiadomo sport to rywalizacja, czyli jakieś "bitwy klanów" i popisywanie się trickami). I trwamy w takiej stagnacji, walcząc, popisując się (to akurat nie mój przypadek, ale tak bywa - tricki wykorzystuje się do zaimponowania w szkole czy nawet poderwania dziewczyny...), udawając przed sobą że jesteśmy coraz lepsi - wszak w 2 dni opanowaliśmy już palm spina, a jutro będziemy umieć dash vaulta.




Kiedy nadchodzi przełom?
Przełom nadchodzi gdy zaczynamy się zastanawiać, czym jest dla nas Parkour - czy zabawą i "trickowaniem", czy może sztuką albo wiarą. Niektórzy uświadomią sobie, że zabrnęli w taki ślepy korytarz i zawrócą się na dobrą drogę, zrozumiawszy że prawdziwy Parkour to... free run.

W moim przypadku lepsze byłoby pytanie "gdzie nadchodzi przełom?" - miało to miejsce na forum leparkour.pl, gdzie przeczytałem tekst który złapał mnie za serce i wywrócił do góry nogami dotychczasowy pogląd na moje "skakanie". Oto on:

Parkour is an art to help you passing any obstacle to go from point A to point B only with the human body possibilities. Understand that this art has been created by few soldiers in Vietnam to escape or reach: and this is the spirit I'd like parkour to keep. You have to make the difference between what is useful and what is not in emergency situations. Then You'll know what is parkour and what is not. So if you do acrobatics things on the street with no other goal than showing off, please don't say it's parkour. Acrobatics existed long time ago before parkour. (David Belle)

Parkour jest sztuką pomagającą w przemieszczaniu się z punktu A do B tylko za pomocą możliwości ludzkiego ciała. Trzeba zrozumieć, że została ona stworzona przez kilku żołnierzy w Wietnamie jako pomoc w uciekaniu lub osiąganiu miejsc, i chciałbym aby Parkour utrzymywany był w takim właśnie duchu. Trzeba wyraźnie oddzielić to co jest niezbędne i potrzebne, a co nie w sytuacjach awaryjnych. Wtedy będziecie wiedzieć co należy do Parkour, a co nie. Jeżeli więc wykonujecie ćwiczenia akrobatyczne na ulicy bez jakiegokolwiek celu niż tylko ich pokazanie, to proszę nie nazywajcie tego Parkour'em. Akrobatyka istniała już na długo przed PK. (tłumaczenie Karo z forum leparkour.pl)

Co jest dobre?
Co zatem będzie lepsze od tricków? Free run, proszę państwa - swobodny bieg, w którym przemierzacie miasto według Waszych możliwości. Nie mówię tutaj o umiejętnościach - trzeba poczuć tę wolność, biec przed siebie nie zatrzymując się po nieudanym tricku, a w miarę biegów będziecie skakać coraz wyżej, biec coraz szybciej i zgrabniej, wspinać się i zeskakiwać bez obaw. To jest sens PK.

Mogłoby się wydawać, że potępiam tutaj ćwiczenie tricków na miejscówkach - nie, nie potępiam ale chcę zaapelować, żeby nie zatracić sensu Parkour na rzecz samych tylko tricków. Rozmaite techniki pokonywania przeszkód są potrzebne, jednak o Waszych umiejętnościach świadczy nie liczba opanowanych do perfekcji na miejscówce tricków, ale to jak dajecie sobie radę w biegu. Biegajcie zatem!

Co na koniec?
Wiem, że czytelnicy są mądrzy, wiem że sami wyciągniecie wnioski z tego co napisałem. Mam nadzieję, że podobnie jak mi otworzy to Wam oczy na sens PK, wzmocni zapał do ćwiczenia, spowoduje że staniecie się traceurami.
I jeszcze jedno - taki Parkour w formie free runu będzie siedział w człowieku do końca, niezależnie od tego czy będzie biegał czy nie. Nie stawia nikogo wyżej od przeciętnych ludzi, ale pozwala odkryć cząstkę wolności we wszystkim co się robi, niezależnie czy jest to Parkour czy robótki na drutach :D.
I tym optymistycznym akcentem kończę arykuł. Pozdrawiam,

choose.an.egg


poprzednia strona | spis treści | następna strona     

na górę