Parkour - jak powinien być interpretowany?

Witam. W moim artykule chciałem się z Wami podzielić swoimi przemyśleniami na temat Parkouru, a raczej tego, czym on (po mojemu) być powinien.

Treningów spróbowałem po raz pierwszy wiosną 2005r. I odtąd już wiedziałem, co chcę robić w wolnych chwilach. Oczywiście - jak chyba wszyscy - myślałem, że jest to po prostu kolejny freestylowy sport ekstremalny. Coś jak breakdance. Później, w 2006r., dotarło do mnie, że PK nie jest wcale formą gimnastyki akrobatycznej, tylko sztuką efektywnego przemieszczania się. Teoretycznie powinienem wtedy zrozumieć filozofię Parkouru, ale jakoś nie dostrzegałem w owej tezie głębszego sensu. Po prostu dowiedziałem się o "zasadach" panujących w nim (tak wiem, w PK nie ma zasad), tak jakbym się dowiedział, że grając w piłkę nie można jej ręką dotykać.

Nieco później, w marcu 2007, zadebiutowałem w rodzinnej Warszawie na pół maratonie. Nie uzyskałem wprawdzie imponującego wyniku, ale już po prostu myślałem, że Parkour nie jest dla mnie. Brak rywalizacji w PK mnie zniechęcił, bo po starcie w pół maratonie poznałem tę satysfakcję towarzyszącą wyprzedzeniu kogoś, bycia od niego lepszym, posiadania wyższego miejsca w klasyfikacji końcowej. I nie będę oszukiwał Was, że to się zmieniło, bo dalej jeżdżę na różne biegi i staram się mieć coraz lepszy czas oraz walczyć z "odwiecznymi wrogami" (z którymi się świetnie znam i po biegu zawsze idziemy na wspólne piwko ^^).

Wracając jednak do tematu - czemu zatem powróciłem do Parkouru, skoro był on dla mnie tylko zwykłą "zabawą w skakanie"? Ano dlatego, że swego czasu zapoznałem się z trzema rzeczami, które uświadomiły mi, że PK to nie tylko skoki, vaulty, pisanie na forach i nagrywanie filmików. Pierwsza rzecz, to zapewne znany Wam wszystkim Dilution Blane'a. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał to zapraszam do lektury.

Chyba jako jeden z niewielu traceurów NIGDY nie byłem na zlotach, nie uczestniczyłem w warsztatach, czasem tylko trenowałem z jakimiś przypadkowymi ludźmi, którzy akurat wtedy byli na tej samej miejscówce co ja. Nie byłem nigdy na tych "imprezach" nie dlatego, że nie chciałem, tylko dlatego, że już żyję na własny rachunek. Mam więcej obowiązków i czasem po prostu się już nie chce. Wiem, że to źle, z lenistwem powinno się walczyć, ale z drugiej strony mam satysfakcję z tego, że całą wiedzę o Parkourze, jaką posiadam, zawdzięczam tylko sobie. Informacje znalezione w Internecie były tylko teoretyczną podstawą, na której budowałem wszystko. Podobnie jak Chris napisał w artykule: wiedzy zdobytej na własnych doświadczeniach nie da się niczym zastąpić. Nie wstydzę się przyznać, że nie mam jakiegoś niesamowitego skillu. Mogę natomiast śmiało powiedzieć, że dalej trenuję i nigdy jeszcze nie byłem w sytuacji, jakobym potrzebował pomocy po wypadku na treningu, samemu nie dając rady dojść do domu. Owszem, jak chyba każdy, miałem mniejsze i większe kontuzje, ale to głównie dlatego, że uwierzyłem w swoją "niezniszczalność". Udało mi się wreszcie zrozumieć, jak ważnymi rzeczami w parkourze są pasja i zdrowy rozsądek.

Następną rzeczą, dzięki której powróciłem do Parkouru, jest blog Davida Belle'a. Po lekturze treści tam zawartych zrozumiałem, że tak naprawdę Parkour ćwiczy się tylko i wyłącznie dla siebie, aby wzmacniać ciało i hartować ducha. Nie ważne jest, jak się wygląda na tle innych. Prawdziwego traceura nie obchodzi to, czy skacze dalej od Kowalskiego, ale jeszcze nie tak daleko jak Malinowski. Ważne jest, aby stale podnosić swoje możliwości. Nie liczy się tempo, w jakim osiąga się zamierzony cel. Tutaj nie ma miejsca na pośpiech, cały czas trzeba pamiętać, że Parkour ćwiczy się na mieście, bądź w lesie, czy innym terenie, gdzie różne rzeczy na nas czyhają: nierówności terenu, niestabilne przeszkody, ostre krawędzie, które mogą rozciąć skórę - tutaj bezpieczeństwo jest wręcz kluczową sprawą. Poza tym, w PK nie stosuje się ochraniaczy - nie dlatego, żeby było bardziej "hardcore'owo", tylko dlatego, że prawidłowo rozumiany trening Parkour przygotowuje nas do stawienia czoła niebezpieczeństwom, jakie życie może w każdej chwili na nas zesłać.

Poza tym, moje pojęcie o Parkourze zmieniło poznanie Metody Naturalnej. Po raz pierwszy przeczytałem o niej na nieistniejącym już serwisie parkour.net. To jest właśnie trzecia i chyba najważniejsza sprawa, jaka nakłoniła mnie do powrotu do Parkouru.