Fanatyzm w Parkour

Pierwszemu kontaktowi z Parkourem (zazwyczaj ma to miejsce poprzez media masowego przekazu: telewizja, internet etc.) często towarzyszy uczucie pewnego rodzaju szacunku dla uprawiających go - wydaje się on być taki nietypowy, niedostępny, wręcz "elitarny". W odczuciu osoby pierwszy raz spotykającej się z takim zjawiskiem ludzie uprawiający go muszą być odważni, silni, wysportowani, oddani swojej dyscyplinie (pomijam tutaj niekiedy spotykane negatywne opinie). Często decydujemy się na spróbowanie swoich sił w Parkour właśnie z chęci przystania do tej grupy ludzi, w pewien sposób "innych", "lepszych".

W celu zasięgnięcia dalszych informacji najczęściej zaglądamy do internetu - tutaj Parkour przedstawiany jest zazwyczaj w jeszcze bardziej utopijny sposób. Zewsząd atakują nas hasła o wolności, równości, braku rywalizacji, wspólnej pomocy, "jednej wielkiej rodzinie" itp. Takie sformułowania w oczywisty sposób oddziaływają na naszą psychikę - coraz bardziej chcemy stać się częścią tego świata, przyjaznego, otwartego, niemal idealnego (jak się z początku wydaje). Z zewnątrz wszystko wygląda tak idealnie, że wielu postanawia wybrać Parkour jako swoją "drogę życia" już po pierwszym treningu - postanawiają oni "żyć zgodnie z filozofią Parkour" czy "kreować momenty wolności przelatując nad przeszkodami które ludzie omijają każdego dnia". Początkowy etap treningów ma to do siebie, że jest on bardzo wciągający - wykonanie podstawowych vaultów przychodzi z łatwością, co sprawia, że czujemy, że to właśnie dyscyplina dla nas. Z niecierpliwością wyczekujemy kolejnego treningu, kolejnej okazji do "poskakania". Takie warunki sprzyjają rozwojowi fanatyzmu w Parkour.

Część początkujących traceurs z czasem zorientuje się o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi - zrozumieją, że Parkour to wcale nie subkultura ani grupa wybrańców wyrażająca swój bunt wobec "ograniczania ludzi poprzez narzucanie im ścieżek po którym mają się poruszać". Jeszcze rok temu dość popularne było hasło "to nie Ty wybierasz Parkour, to Parkour wybiera Ciebie" będące chyba kwintesencją fanatyzmu i chorych wyobrażeń o tejże dyscyplinie. Zazwyczaj moment opamiętania następuje w chwili w której zaczynamy podchodzić do całej sprawy na chłodno, z rozwagą. Mija okres "zajawki" - wtedy tak naprawdę dokonuje się podział. Niestety stosunkowo niewiele osób uświadamia sobie co i po co tak naprawdę robią. Część pozostanie na etapie wałkowania coraz to nowszych, bardziej wymyślnych, efektowniejszych i nikomu nie potrzebnych vaultów. Część dojdzie do wniosku, że Parkour ich ogranicza i przerzuci się na Freerunning. Skoncentruję się jednak na tych którzy dalej będą żyć w przeświadczeniu swojej wyższości nad innymi oraz wyższości dyscypliny którą wybrali nad jakąkolwiek inną formą treningów fizycznych.

Część trenujących wybiera drogę pośrednią - uprawiają Parkour w należyty sposób, dbają o swoje ciało, o bezpieczeństwo na treningach i rozwijają się w odpowiednim kierunku. Od przeciętnego traceura odróżnia kogoś takiego to, że dla niego jest to coś więcej niż tylko metoda na rozwój, spędzanie wolnego czasu etc. Tacy ludzie traktują Parkour jak coś głębszego - sposób na życie, metodę wyrażenia siebie. Często w ich ustach pojawiają się słowa "filozofia / ideologia Parkour". Bywa, że łączą go np. ze sztukami walki tworząc z niego cząstkę wielkiej układanki pozwalającej osiągnąć doskonałość. Szczerze mówiąc jest to dość mało "szkodliwa" odmiana fanatyzmu - trenujący całkowicie się poświęca temu co robi, widząc w tym głębszy sens. Co prawda przedstawiając Parkour komuś niezorientowanemu w temacie może nakreślić mu błędną wizję traceura, jako kogoś kto podporządkowuje swoje życie pod treningi oraz obiera Parkour za główny priorytet. Nie jest to jednak wizja szczególnie godząca w wizerunek traceurów a odsetek ludzi o podobnych przekonaniach jest raczej niewielki.

Znacznie gorszą odmianą fanatyzmu jest ślepe zapatrzenie w piękne hasełka walające się po internecie czy nadinterpretacja słów ludzi uznawanych za autorytety w społeczności Parkour (przykładem mogą być słowa David'a Belle'a: "Kreujemy momenty wolności przelatując nad przeszkodami, które wy omijacie każdego dnia", które przez znakomitą większość zostały sprowadzone do hasła: "Parkour to wolność więc róbta co chceta"). Przyszli (a może niedoszli?) traceurs opierają na takich słowach cały swój "trening", są święcie przekonani o tym, że są lepsi od całego motłochu który porusza się po otoczeniu w bardziej tradycyjny sposób. Osoba taka szybko dochodzi do wniosku, że "Parkour to jego życie" i nie stroni przed manifestowaniem tego przed całym światem. Napisy "pk4life" czy po prostu "parkour" umieszcza gdzie tylko się da - w opisie gadu-gadu, na ubraniach (naszywki), na ławce w szkole, w skrajnych przypadkach spray'em na ścianie. Upiera się, że jest uzależniona od Parkouru, że gdy nie idzie na trening to "nie wie co ze sobą zrobić". Często, by naprawdę "poczuć Parkour" stara się nieudolnie wpleść swój go do życia codziennego - zeskakując z każdych schodów, przeskakując większość barierek jakie spotka idąc gdziekolwiek etc. Utwierdza go to w przekonaniu, że poświęca się treningom jak może, pozwala mu to podbudować siebie. Niestety właśnie takie zachowanie buduje nam, traceurom zgubną opinię wśród ludzi postronnych.

Po pierwsze, często jesteśmy postrzegani za wandali i, nie owijając w bawełnę - gówniarzy. Dzieciaki (najczęściej takie zachowania spotyka się u osób w wieku gimnazjalnym i niżej) mażą markerami na ścianach "parkour", "pk4life", czy biegając w koszulkach z podobnymi hasłami lżą na ludzi którzy zwracają im uwagę. Oczywistym jest, że osoba, która została zrugana przez młodzież niszczącą im infrastrukturę pod blokiem będzie miała z góry wyrobioną opinię o kimkolwiek skaczącym kogo zobaczy. Wszelkie "oznakowanie" koszulek tym bardziej spycha ich niechęć w stronę traceurów - bardzo ciężko komuś takiego wytłumaczyć potem, że Parkour nie polega na katowaniu miejscówek i bluzganiu na wszystkich którym się to nie podoba. Jeszcze większe cyrki wychodzą jak "fanatyk" postanowi jednak podjąć rozmowę z przechodniem/gapiem i jedyne argumenty jakich używa to "Parkour jest dla mnie najważniejszy", "Parkour to moje życie, dlaczego nie może pan tego zrozumieć i dać mi trenować?".

Przykłady złego wpływu na scenę Parkour można mnożyć w nieskończoność. Najbardziej dotkliwy jest jednak fakt, że w ten sposób niewielu młodych ludzi próbujących swoich sił w tej dyscyplinie będzie w stanie docenić tego czym jest Parkour i czym być powinien. Większość z "złych fanatyków", tych którzy tak bardzo utożsamiają się z hasłami wolności czy "miłości do Pk na całe życie" odpuszcza bowiem po roku czy dwóch. Wtedy następują gorzkie pożegnania, odchodzący tłumaczy swoje odejście złą kondycją stawów (co zazwyczaj jest faktem, bo niewiele osób "kochających Parkour" na swój własny, pokręcony sposób zadaje sobie tyle trudu by przynajmniej zadbać o własne zdrowie), zapewnia, że "Parkour na zawsze pozostanie w jego sercu". Następuje naturalny przepływ "zajawkowiczów" - codziennie przychodzą, codziennie odchodzą.

Ludzie odchodzą jednak opinia którą po sobie zostawili pozostaje. Pozostaje i godzi we wszystkich tych, którzy dalej trenują. Ostatnio, pod wpływem wzrostu działań ludzi starających się uświadomić opinię publiczna na temat tego czym tak naprawdę Parkour jest a czym nie jest coraz więcej ludzi potrafi dostrzec różnicę między traceurem a zwykłym pozerem. Jednak to od nas zależy jak będziemy postrzegani - tak więc widząc objawy fanatyzmu podejmijmy stosowne działania. Postarajmy się wytłumaczyć osobie zapatrzonej w swoją wyimaginowaną wizję Parkouru o co tu tak naprawdę chodzi. Bo wraz ze zrozumieniem przychodzi rozwaga, okres przemyśleń - przyczynimy się do kreowania poprawnego wizerunku nas wszystkich, wyplenimy "chwast" i być może wzbogacimy scenę Parkour o kolejnego przyszłego traceura.

Tash