Z samym sobą rozmowyBieg, lubię biegać. To cudowne uczucie móc sobie po kilkunastu dniach wreszczie pobiegać. Muszę przyznać, że czuję się dość nieswojo, jako że Kraków to dla mnie jak na razie nowe miejsce. Wszystko przez szkołę, jak zwykle ;) Ale cieszę się że wreszcie urwałem się z internatu. Jak już wcześniej mówiłem czuję się dość nieswojo, wszak tylu ludzi nie spotkałem jeszcze podczas treningu w miejscowości gdzie mieszkam. W sumie i tak większość traktuje mnie jak powietrze, jak kolejnego biegacza wzdłuż Wisły. Zmiana ich sposobu postrzegania następuje gdy jakaś zakapturzona postać, niewiadomo skąd i po co, ląduje obok nich, kończąc kasha. I tak nie znają nazwy tej techniki. Być może zastanawiają się, skąd się tu wziąłem i czy im czegoś nie zrobię (no wiadomo, już po zmroku, a tu ktoś w kapturze i jeszcze się "dziwnie" zachowuje :)) Kolejny kash, skok na murek, lekki trucht, skok, stop. Nie wiem czemu się tak dziwnie czuję, wszak nie powinienem się wstydzić PK, to już chyba część mnie, więc wstydząc się tego, jakbym samego się wstydził. Choć trzeba przyznać, że w kilku skacze się lepiej, jest więcej luzu, można zająć myśli czymś innym, niż domniemywaniem, co ktoś o nas sądzi. Zresztą, sikam na to. :) Skok, podciągnięcie i już jestem na murku. Siedząc tak przyglądam się ludziom przechodzącym po Moście Dębnickim, po schodach obok niego. Ci ostatni dziwnie się zachowują widząc mnie, siedzącego ze skrzyżowanymi nogami nad ich głowami. Nerwowe spojrzenia i urwane rozmowy to standard. A ja siedząc tak ponad nimi, czując dumę, że robię coś, na co oni by się nawet nie odważyli, zaczynam sobie rozmyślać i rozmawiać ze sobą w myślach. Siedząc tak, przypomnialem sobie o tym, co ostatnio jest tematem moich przemyśleń. Pamiętam te wszystkie boje o pojęcie wolności w PK, pamiętam, jak niektórzy mówili o chwili wolności w powietrzu, o tym jakie to wspaniałe uczucie, że czuje się radość. I wiecie co? Gówno prawda! Do dziś pamiętam jak się bałem tego wszystkiego, jak było łatwo zaliczyć glebę nie myśląc o locie choć przez chwilę. Zresztą... konstrukcja świata się od tamtego czasu nie zmieniła. Jednak czy oni wszyscy się mylili? Cóż, chyba nie do końca... Patrzę na ludzi przechodzący obok miejsca w którym siedzę. Widzę w nich chęć uwolnienia się od problemów dnia codziennego, chcą być.... wolni? |
Nieee no przecież mógłby ktoś powiedzieć, że przecież oni są wolni, wszak żyją w wolnym kraju, mogą o wielu rzeczach decydować itd. Mimo to wszyscy chcieliby się pozbyć swoich obowiązków, żyć pełnią życia, ale... czy to nadal wolność? Chyba nie, wolność bez obowiązków to już samowolka. Wielu z tych, którzy jako newbie zaczynają przygodę z PK łączy chęć "poczucia prawdziwej wolnośći" rozumiejąc przez "wolność" właśnie tą samowolkę, to szaleństwo bez granic i obowiązków, gdzie bez treningu można skakać z kilku metrów. Taaa.... Chcą się rozluźnić w czasie lotu. Cóż, proszę bardzo, jednak grunt zweryfikuje wasze marzenia :) Siedząc na tamtym właśnie murku zrozumiałem, że to co tak ciągnie do PK to wrażenie totalnego luzu i radości w locie, które tworzy PK. Wydaje się, że to tak jak na trampolinie: wybijam się i rozkoszuje lotem, bo lądowanie samo jakoś wyjdzie :) No i niestety większość 'kotów' zniechęca się, nie znajdując tu luzu, a zamiast tego ciężką pracę nad sobą. Bo jak już pisałem to jest tylko "wrażenie". Zabawne jest to, jak bardzo PK jest podobne do codziennego życia: na co dzień ludzie pragną wolności i wyswobodzenia z własnych barier, niczym (pseudo)traceurzy, którzy chcą poczuć totalną swobodę. W jednym i drugim przypadku te nadzieje są głupie i bezsensowne, bo każdy wie jak by się to skończyło, gdyby ktoś nagle totalnie olał swoje obowiązki, nie poszedł np. do pracy. Tak samo wiadomo co poczuje traceur który odrzuci swoje skupienie i koncentrację (a mianowicie glabę :)) Mimo to ja wciąż czuję radość i wolność w PK, choć nie taką, jak sobie to wyobrażałem na początku mojej przygody z PK. To co czuje to może raczej radość z lotu, satysfakcja że robię coś więcej niż inni, że walczę z samym sobą i zwyciężam. Tak, to chyba raczej coś takiego, niż swoboda wynikająca ze ślepego biegu przed siebie, z podważeniem zdrowego rozsądku. I właśnie to rozumiem przez wolność w PK: satysfakcję z tego co się robi oraz z pokonania własnych barier. Skok, lądowanie, w pełnym skupieniu oczywiście, to nie trampolina :D I znów bieg, tym razem z powrotem do internatu, mam nadzieje się nie spóźnić. A za tydzień, może wcześniej, znów sobię zrobię małą przebieżkę. Beregond |