Team vs. Single

Okiem singla


Temat ten był już co prawda poruszany w e-Parkour, jednak chciałem dodać coś od siebie. Są to tylko i wyłącznie moje spostrzeżenia i przemyślenia.

Team
Wiadomo, że każdy chce należeć do jakiejś grupy, niezależnie, czy będzie to grupa szachistów, czy też grupa traceurów. Tak więc niemal regułą jest, że po rozpoczęciu przygody jaką jest Pk zaczynamy takowej szukać. Team daje nam chęć do biegania. Zawsze raźniej jest biegać w kilka osób. Być może częściej jest to chęć popisania się, jednak zawsze coś. Dzięki grupie czujemy, że nie jesteśmy sami w tym co robimy, ona daje nam wsparcie. W teamie każdy dla każdego jest trenerem i wręcz pilnuje reszty aby biegała, trenowała etc. Jednak wszystko jak wiadomo ma zalety i wady. To co podczas biegu jest pomocne, podczas treningu może przynieść katastrofalne skutki. Chodzi mi właśnie o popisywanie się. W biegu chęć szpanu może stać się powodem, dla którego jakiś traceur np. skoczy z większej wysokości niż zazwyczaj. Tyle że w tej sytuacji on to umie i ma to wyćwiczone. Jeśli zaś dopiero trenuje i uczy się lądować to szpanowanie może go zaprowadzić do szpitala. Po prostu nie szpanuje się jeśli się czegoś nie umie. Można by też taką sytuację "podstawić" do dwóch traceurów: jeden z nich umie backflipa (wiem że to nie Pk), a drugi chce mu dorównać. Sami się domyślcie co się stanie...

Single
Zwykle trenują tak ci, którzy są do tego zmuszeni (czyli np. ja). Ten "tryb" ma znaczną przewagę jeśli chodzi o trening: każdy ruch jest efektem pracy i tylko pracy, a nie chwilowej motywacji ze strony przyjaciół i szczęścia. Samotność pozwala na maksymalne skupienie się na tym, co się robi, nad tym aby w danym ruchu dojść do pewnego poziomu, wręcz perfekcji.


W pojedynkę traceur zwykle skupia się w najwyższym stopniu na dokładnym treningu, na tym aby dobrze się rozciągnąć i rozgrzać. Jednak samotność to także próba psychiki. Będąc samemu łatwo dojść do zwątpienia, do myśli na temat: czy ja chcę/mogę/potrafię uprawiać Pk? I to nie dziwne. Będąc samemu nie ma się już tej motywacji co w grupie, czasem przez to trudno przyswoić sobie nowe ruchy, odważyć się na coś nowego. Przez to można po prostu popaść w rutynę: bez wsparcia kogokolwiek trudno zmusić się do odwiedzenia nowych miejscówek, a nawet w ogóle wyjść pobiegać. Można przestać sobie stawiać nowych wymagań, no bo "i tak mi nikt nic nie zrobi". Innymi słowy można zapomnieć że to się robi dla samego siebie. Błąd! W teamie, jak już pisałem każdy każdemu jest trenerem, a właśnie najtrudniej jest nim być dla samego siebie. Właśnie dlatego uważam, że jeśli ktoś stał się świetnym traceurem trenując sam, to naprawdę zasługuje na gratulacje i respekt.

Jaka jest złota reguła? Według mnie najlepiej jest, gdy traceur trenuje sam wszystkie ruchy, a dopiero później idzie je wykorzystać podczas biegu przez miasto wraz z przyjaciółmi. No, ale to jest tylko moje zdanie. Sami zdecydujcie, jak chcecie biegać.

P.S. Jeśli komuś akapit o singlu wydał się dziwny, to tłumaczę: był pisany na podstawie moich własnych przeżyć...

Beregond