Kierunek Treningu

Na początku muszę zaznaczyć, że nie piszę tego tekstu z zamiarem mądrzenia się, wpajania na siłę pewnych wartości czy narzucania czegokolwiek. Chcę tylko wskazać moim zdaniem prawdziwy kierunek treningu i jednocześnie pomóc w organizacji treningów, motywacji do nich i w lepszym obieraniu celów.

Zacznę może od najbliższego mi przykładu, czyli sytuacji z naszych (PK.NH) treningów. Wielu osobom opadają szczęki, gdy widzą M@upę robiącego tic-tac 270 z cat leapem na dużej wysokości, czy Bolka, który robiąc monkey to precision, leci jeszcze pół metra za murek przeznaczony do lądowania. Nie przeczę, że nauka nowych technik i łączenie ich w całość przychodzi im nadzwyczaj łatwo. Nie zgodzę się jednak z opiniami w stylu "A bo oni się niczego nie boją", "A bo oni mają po 20 lat" itp. Obaj mają granicę pewności siebie i u obu wiek nie gra zbyt dużej roli (chyba, że narastająca ilość obowiązków ogranicza czas treningów).

Oto wielka tajemnica, no może nie wiary ale ich (to złe słowo) "sukcesu":
Bez silnych rąk, mocnego brzucha i dobrze wypracowanej skoczności nie ma mowy o szybkim postępie, o dojściu do dobrego poziomu. Ilu z Was mozolnie wciągając się na dach narzekało na siebie mówiąc - "ja mam słabe ręce i mi jest trudniej"? Ilu z Was mierząc się z długim precisionem pluło sobie w brodę, bo "ja mam za słaby wyskok"? Na pewno wielu i chcę zaznaczyć, że do niedawna sam praktykowałem te niczemu nie służące wymówki. Wyżej podałem przykłady zaledwie dwóch osób, a wpływ siły, skoczności i kondycji na naukę nowych technik, najlepiej obrazują takie grupy jak Parkour Patriots, QuickSilver, FROP, o Belle'u nie wspominając.

Przez cały rok mojej przygody z PK wydawało mi się, że mogę powiedzieć "jestem traceurem, trenuję parkour". Jakież wielkie moje zdziwienie było, gdy pojechaliśmy na trening z QuickSilverami, gdzie Lordbarth wskazał (nie tylko mi) baaardzo długą listę rzeczy do nauczenia się, a które z kolei zaczynają wymagać m.in. silnych rąk. Dla GanDzasa (z PK od 2001 roku) z FROP'a (Warszawa) takim Lordbarthem byli Joss i Dominique z Francji, którzy przy okazji wybierania "zwycięzców" RedBull City Rage zorganizowali trening z PPA (Polish Parkour Association) wskazując im metody treningowe i wykazując jednocześnie zmarnowany do tej pory czas. Tu może zacytuję wspomnianego traceura z Wawy - "Tak naprawdę parkour trenuję od dwóch tygodni. Od spotkania z Jossem i Dominiquem."...

I tutaj rodzi się kolejna myśl - czy jest większy sens uczenia się salt, verticali, bezużyteczych vaultów, skoro inne środowisko (np. inne miejscówki) od razu zweryfikuje nasze luki w "wyszkoleniu"? Wielu traceurów uczy się salt, mówiąc, że to jest po prostu upiększenie ich PK. A tu psikus, bo okazuje się, że nawet najstarszy polski klan dopiero teraz zrozumiał idee parkouru i chyba nawet oni nie mają czego jeszcze upiększać.
Odbiłem trochę od tematu tego tekstu, ale naprawdę ciężko mówić o parkourze jako sporcie, w którym trening odgrywa tak ważną rolę, skoro jednocześnie należy wspominać o sztuce.

Wiem z własnego doświadczenia, że mało komu chce się ćwiczyć w domu. Rozpraszają nas rodzice, rodzeństwo, sąsiedzi, nieużywany komputer czy telewizor. W takim razie może wzmacniać się razem z kolegami na miejscówkach? Jest to ciekawy sposób treningu, bo dobrze wykonany motywuje i wzmacnia. Mam na myśli coś, co niektórzy nazywają treningami "after sunset" (ang. po zachodzie słońca) praktykowanymi np. przez Patriotsów czy TORT'ów. Może wymienię kilka przykładowych ćwiczeń: (KLIK)

  • Schody posłużyć nam mogą do bardzo efektywnego wzmocnienia rąk, płynności i koncentracji. Proponuję znaleźć jakieś czyste (bez szkieł itp.) min. 15-stopniowe schody, szerokość na tyle duża, by można było po nich wejść opisaną niżej metodą i zejść bez zawadzania innym. Pomijając oczywiste ćwiczenia na skoczność, czasem wykonywane w szkołach z braku sali, można wykonać ćwiczenie (podpatrzone na zlocie w Berlinie ;) polegające na wchodzeniu po schodach na czworakach, tyłem. Nasza pozycja ma wyglądać tak, jakbyśmy zjeżdżali głową w dół po schodach. I wychodzimy do góry zgodnie z zasadą: prawa ręka, lewa noga, lewa ręka, prawa noga. Po dotarciu na szczyt zbiegamy po jednym schodku (nie po dwa, nie zeskakujemy), jednak maksymalnie szybko.

  • Balkon może nam pomóc w ćwiczeniu planche (muscle up), czyli gimnastycznej ewolucji polegającej na podciągnięciu się z totalnego zwisu, do pozycji, w której "stoimy" na rękach. Dokładny tutorial już niedługo :) Balkon nie powinien być na dużej wysokości (górna barierka nie wyżej niż 3,5 m nad ziemią). Dowolną metodą chwytamy się górnej barierki i zwisamy zupełnie (w większości przypadków "podłoga" balkonu będzie na wysokości brzucha), a następnie próbujemy na samych rękach doprowadzić się do pozycji "na cat leapa" czyli inaczej mówiąc - nogi postawić na zewnętrznej krawędzi balkonu.

  • Barierki nie muszą służyć nam jedynie do vaultów. Możemy je bardzo efektywnie wykorzystać do wzmocnienia rąk, a konkretnie tricepsów. Wystarczy ręce mocno oprzeć na jednej, a nogi na drugiej barierce (pozycja zatrzymanego dasha :) i koordynując ruchy przesuwać się, to w jedną, to w drugą stronę, a w momentach krańcowych (gry kończy się rurka) wykonać kilka "pompek rzymskich" czyli nie zmieniając pozycji opuścić i podnieść kilka razy tułów na samych rękach.

Może wystarczy już tych ćwiczeń, to są tylko trzy przykłady, a na pewno Wasza inwencja pozwoli na więcej :) Na koniec jeszcze wzmianka o nieudanym, ale obiecującym projekcie jakim pod koniec zimy był Krakowski Ośrodek Parkour (KO.PK). Tym, którym nie chodzili przybliżę ideę. Deamon, czyli człowiek bardzo energiczny, trenujący break dance i pochodne od wielu lat, chciał stworzyć nam możliwości podniesienia kondycji, siły, skoczności, dynamiki itd. Odbyły się tylko dwa, bardzo męczące, ale w moim przekonaniu efektywne (przy dłuższym praktykowaniu) treningi. Niestety już przy pierwszym ujawnił się prawie zerowy poziom (w tym mój) sprawności krakowskich traceurów. Większości nie chciało się słuchać gadek Krzyśka o przygotowaniu traceura od podstaw. Ja jednak zapamiętałem to, jak odnosił parkour do break'a. W tańcu szybko się połamiesz, wymęczysz itp. jeśli nie będziesz miał na tyle siły, by wykonywać daną technikę. Trzyminutowy pokaz zostanie przez Ciebie położony w połowie czasu, bo nie wyrobisz kondycyjnie, choć techniki masz opanowane perfekcyjnie. To samo w PK. Po co się uczyć splits vaulta na barierce, skoro właśnie przebiegliśmy ledwie 2 km i jesteśmy tak padnięci, że nie mamy siły na lazy? Po co nam rail flip, skoro monkeya nie zrobimy z jednej nogi? Takich pytań można postawić bardzo wiele i chciałbym, by każdy, kto ma zamiar się uczyć technik czysto pokazowych, a zupełnie niepraktycznych, zadał sobie pytanie: po co?

Miałem w zeszycie napisany ten tekst na brudno. Jednak pod wpływem emocji zupełnie zmieniłem jego treść, układ i wydźwięk. Teraz liczę tylko na to, że ktoś z Was doceni mój wysiłek i poświęci 5 minut na refleksję o swoim parkourze. Mam też nadzieję, że teksty takie jak ten mogą ukierunkować polski parkour w stronę propagowaną przez PAWA czy Parkour.NET, a nie free runningową, pokazową i komercyjną - by Urban Free Flow.

...po prostu trenuj...

thaACTEone