Legend of Traceur

part one


Ten kolejny, nudny dzień w szkole dziś zakończył się nieco inaczej. Wracając ze szkoły zauważyłem grupkę ludzi skaczących przez barierki. Najpierw śmialiśmy się z nich z kumplem. Lecz gdy nam powiedzieli żebyśmy też spróbowali, to się zawstydziliśmy naszym zachowaniem. Śmialiśmy się z nich, a oni chcieli byśmy z nimi poćwiczyli... Nie mogłem tego zrobić, zbyt głupio się czułem... Lecz Kriss, mój znajomy, poszedł do nich, niczym się nie krępując. Idąc dalej zastanawiałem się co im daje te skakanie. Czy to tylko zabawa, czy też jakiś sport.

Następnego dnia Kriss powiedział mi że to co robili to Le Parkour. Powiedział też że bardzo mu się to spodobało, i że został zaproszony na trening, po szkole. Zapytałem czy mógłbym się z nimi zabrać. Ku mojemu zaskoczeniu powiedział że nie... Poczułem się odtrącony. Może gdybym wczoraj z nimi poszedł to dziś nie byłoby tego problemu... Po powrocie do domu chciałem się czegoś o tym sporcie dowiedzieć. Wpisałem w wyszukiwarce "Le Parkour" i wyskoczyło mi pełno stronek. Wszedłem na pierwszą z nich.

Czytałem o tym aż do wieczora. Bardzo mi się to spodobało...

Gdy się przebudziłem w sobotę, ciągle myślałem o tym, co zrobił mi Kriss... Postanowiłem wyjść na dwór i poznać Parkour od środka... Znałem już nazwy i sposób wykonania podstawowych vaultów. Nauka przychodziła mi niezwykle łatwo... Nawet nie zwróciłem uwagi a pierwszy tydzień ćwiczeń był już za mną.

Parkour bardzo mnie zafascynował. Coraz więcej czasu spędzałem na dworze, niż jak zwykle przed komputerem. Ale nadal sprawa z Krzysiem nie dawała mi spokoju. Jeszcze zastanawiało mnie jedno. Czy powiedzieć o tym rodzicom, czy też odłożyć to na później.

Dni i tygodnie mijały bardzo szybko, wręcz można powiedzieć że niezauważalnie. Tak minął mi 1. miesiąc trenowania. Myślałem że już wszystko potrafię. Ale ściągnąłem sobie film jakiegoś teamu. To co oni tam wyprawiali mnie zdziwiło. Zastanawiałem się czy to w ogóle możliwe... Film ten tak mnie zmotywował, iż miałem już plan ćwiczeń na kolejny miesiąc. Przejrzałem na oczy... zrozumiałem że granice możliwości, to tylko granice mojej wyobraźni. Zacząłem inaczej patrzeć na dawne miejscówki, wszystko się zmieniło... Nie było to już dla mnie bezcelowe przeskakiwanie przez barierki, to stawało się częścią mnie.

Po dwóch miesiącach prawdziwego treningu, pomyślałem że musiałbym zaleźć kogoś, z kim mógłbym ćwiczyć. Poszedłem więc do Krissa. Gdy zapytałem się go czy chce być ze mną w team'ie, powiedział że już dawno tego nie ćwiczy. Tłumaczył się tym, iż jest to nudne, nie ma żadnych nowych "tricków", i że bezsensownie jest dalej trenować. Zdałem sobie wtedy sprawę co mogło się stać ze mną, gdyby nie ten jeden filmik... Powiedziałem mu, że jeżeli chce, to może wpaść kiedyś popatrzeć jak trenuje. Zgodził się, więc ustaliliśmy datę, godzinę i punkt spotkania. Przyszedł punktualnie, nawet ubrał się tak, choćby miał zamiar też ćwiczyć. Był zaskoczony tym, w jaki sposób wykorzystuje nasze miejscówki. Uważał ciągle, że przez murek można tylko przeskoczyć. Pobyt na moim treningu zachęcił go do dalszych ćwiczeń. Byłem wtedy bardzo zadowolony.


Wyczytałem na forum iż ma się odbyć zlot w pobliskim mieście. Nie zastanawiając się ani chwili zacząłem szykować się do wyjazdu. Przygotowałem pieniądze, odpowiedni strój, i powiedziałem o tym Krisowi. W dzień wyjazdu wstałem bardzo wcześnie. Czekając na przystanku, nie umiałem się doczekać autobusu. Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy pełno traceur'ów z innych miast. Były tam nawet o dziwo dziewczyny.

Przyglądając się technice innych, i ich umiejętnościom, uświadomiłem sobie iż jeszcze długa droga przede mną. Bardzo podobały mi się miejscówki tego miasta. Ile ja bym dał żeby takie były u nas. Ludzie patrzeli na nas ze zdziwieniem, jakbyśmy byli jakiś cyrkiem. To nas motywowało, miło się czułem, gdy po zeskoczeniu z trzy metrowego budynku jakieś dziewczyny zaczęły bić mi brawa. Poznałem tam wiele ciekawych ludzi. Jedna dziewczyna nawet wpadła mi w oko. Lecz niestety z nią nie porozmawiałem... Mam nadzieje iż spotkam ją jeszcze na jakiś zlocie... Krisowi też się podobało. Szczególnie chwalił nastrój jaki tam był.

Nie pasowało mi tylko jedno na tym zlocie. Tak jakby powstały dwie grupy. Jedna ćwiczyła Parkour, druga zaś Akrobatykę... Na szczęście organizator zlotu powiedział tym osobom, które ćwiczyły akro, że czas na to jest przeznaczony później... Zmęczeni powróciliśmy do domów... Następnego dnia myślałem tylko o tym zlocie i o tej tajemniczej dziewczynie...

Ja ten czas szybko leci, ani nie zauważyłem, a tu za dwa tygodnie wakacje! Czas wolny od szkoły, obowiązków i bezkresnych treningów. Już praktycznie wolne lekcje mamy, tylko chodzimy żeby czas szybciej mijał. I jeszcze jedna dobra wiadomość. Skoro niedługo wakacje, to też jakiś zlot, a jak jakiś zlot, to być może spotkam tę dziewczynę. Aż się nie mogę doczekać...

Już wakacje! Mamy wolne. Niestety plan ze zlotem nie wypali... Postanowili zrobić go w takim jednym mieście, do którego bym jechał ze 6 godzin... no cóż, zaczynam w ogóle tracić nadzieję że ją jeszcze spotkam... Dni mijają bardzo szybko, a do naszego teamu doszło kilka nowych osób. Już sam nie wiem ilu nas jest dokładnie... Postanowiłem zrobić zlot w tym mieście, gdzie był przed wakacjami. Przybyło dużo osób, wszyscy wspominali tamten zlot, była też tam ta dziewczyna. Pomyślałem że jeśli teraz z nią nie pogadam, to już nie będę miał okazji... Poszedłem więc pewny siebie w jej kierunku. Przedstawiłem się, ona także i zaczęliśmy krótką rozmowę. Kasia, bo tak jej było na imię, gdy odjeżdżała, zostawiła mi swój nr gadu-gadu. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Sam zlot także był bardzo ciekawy. Klimat i towarzystwo znajdujące się na zlocie zmotywowało mnie do porządniejszych treningów. Po powrocie do domu siadłem szybko na komputer, żeby napisać do Kasi, ale niestety nie było jej dostępnej. Wyłączyłem komputer, okąpałem się, a zmrużając oczy zasnąłem pełen nadziei...

Tats