Trening czyni mistrza


Autobus mknął drogą między zielonymi łąkami. Za chwilę miał dotrzeć do małej miejscowości położonej w Bieszczadach. W autobusie było zaledwie kilka osób. Na końcu autobusu siedziała postać ubrana w czarne spodnie i czarną bluzę z kapturem, na której widniał napis "Parkour is my life". Chłopak patrzył gdzieś daleko za okno słuchając muzyki.


Autobus wjeżdżał do miasta mijając zabudowania, domy jednorodzinne, motele, małe sklepy. Kiedy wjechał do centrum na twarzy chłopaka ukazał się uśmiech który po chwili zniknął. Autobus zatrzymał się na przystanku. Ostatni wysiadł chłopak ubrany na czarno. Założył plecak i ruszył w stronę osiedla.

Tymczasem po drugiej stronie miasta grupa nastolatków bawiła się przeskakując przez barierkę. W pewnym momencie podszedł do nich jeszcze jeden chłopak niosąc laptopa.

Chłopaki! - zawołał - chodźcie, coś wam pokażę.
- Co tam masz Kuba? - zapytał i podbiegł bliżej.
- Patrzcie, to co wy tu robicie to jakieś Parkour. - powiedział Kuba puszczając chłopakom film na którym grupa ludzi skakała po budynkach.
- E tam, takie skakanie. Ja wolę grać w piłkę. - powiedział jeden z chłopcćw i kopnął leżącą obok piłkę i pobiegł za nią.
- Ja też - powiedział jeszcze jeden i pobiegł za tamtym.
- My też wolimy piłkę - odpowiedzieli równocześnie bliźniacy i pobiegli by trochę pokopać.

Przy laptopie zostało tylko 4 chłopaków.
- Myślicie, że to jest dla nas? - zapytał jeden z nich.
- Każdy może to robić, wystarczy tylko wygodne ubranie i buty. - odpowiedział Kuba.
- No skoro tak, to ja w to wchodzę - odpowiedział Darek - a ty Paweł?
- No to ja też - odpowiedział Paweł przybijając piątkę Darkowi.
- A ty Damian?
- No to jak wszyscy, to ja też - odpowiedział Damian.
- To kiedy zaczynamy trening?
- Jutro o 15.00.
- Ok. To do jutra.
Chłopcy rozeszli się.

Następnego dnia Kuba obudził się i poszedł do kuchni.
- Mamo, jaki dzisiaj dzień? - zapytał.
- Sobota - odpowiedziała mama smarując chleb masłem.
Kuba poszedł do swojego pokoju. Włączył komputer i zaczął przeglądać strony internetowe w poszukiwaniu tricków Parkour. O 15.00 wyszedł z domu i poszedł po kolegćw.
Kiedy wszyscy już byli zapadła decyzja, ze ćwiczyć będą na barierkach obok banku. Na miejscu Kuba pokazywał kolegom jak wykonać triki o których przeczytał w Internecie. Nie szło im za dobrze. Paweł sam zaczął wymyślać triki trochę się wygłupiając.

W pewnej chwili za rogu wyszło 4 licealistów.
- Patrzcie, małpy.. - powiedział jeden z nich.
- Spadaj Marcin - rozzłościł się Darek.
- Sam spadaj jak nie chcesz zaraz dostać - Marcin podszedł do Darka i zaczęli się przepychać.
Marcin uderzył Darka w twarz. Zaczęła się bitwa. Przyjaciele obydwu walczących ruszyli z pomocą.

Nagle usłyszeli gwizd. Wszyscy stanęli rozglądając się. Z dachu dobudówki zeskoczył chłopak robiąc salto do tyłu. Wszyscy stali jak słupy wlepiając oczy w nieznajomego.
Tymczasem on podszedł do Marcina i dał mu w twarz. Marcin chwycił się za nos z którego kapała krew. Zapanowała cisza.
- Bij kogoś w swoim wieku - powiedział nieznajomy.
Licealiści uciekli potykając się o własne nogi. Za nimi wolnym krokiem sunął Marcin mrucząc cos pod nosem.
Nieznajomy popatrzył na Darka mrugnął do niego.
- Rolla rób przez bark, nie przez kark.
Po tych słowach nieznajomy odbiegł wskakując na murek i robiąc z niego salto do przodu zniknął z oczu zaskoczonym chłopakom.
- Paweł? - powiedział Kuba - czy mógłbyś mnie uszczypnąć?

Następnego dnia siedząc przy biurku Kuba czytał książkę. Cisze tę przerwał dźwięk domofonu.
Młody traucer odłożył książkę i odebrał:
- Jutro o 8.00 w amfiteatrze - powiedział nieznajomy głos, lecz Kubie wydawało się, że gdzieś już go słyszał.
- Kto mówi? Słucham? - zapytał Kuba, lecz nikt nie odpowiedział.
Położył się spać myśląc o wydarzeniach dnia.

Zadzwonił budzik. Kuba wyłączył go i usiadł na łóżku. Była 7.00. Wstał, ubrał się i powędrował do łazienki, następnie do kuchni. Zjadł śniadanie po czym ubrał buty i wyszedł z domu.

Miasto spowite było mgłą. Po chodnikach szwendały się psy. Obserwowany tylko przez czujne oko monitoringu szedł do amfiteatru. Schodząc po schodach zauważył na dole postać.
- Kuba? - zapytał chłopak. Teraz Kuba zauważył, że to Paweł.
- Co ty tu robisz?
- A co ty tu robisz?
- Wczoraj ktoś powiedział żebym tu był o 8.00.
- E chłopaki! To wy? - krzyknął Darek stojąc na szczycie schodów.
- No. Chodź - odpowiedział Paweł.
- Co tu się dzieje? - Damian właśnie nadszedł.
- Ktoś kazał nam tu przyjść a po co, to okaże się za 5 minut. - Kuba popatrzył na zegarek.
Po chwili za sceny wyszła postać ubrana na czarno. Rozpoznali w niej wczorajszego nieznajomego.
- Cieszę się, że przyszliście. Mówcie mi Master, a przyszliście tu by rozpocząć prawdziwy trening Parkour. Nie będę was do niczego zmuszał, tak więc mówcie teraz kto w to wchodzi?
- Ja - odpowiedział Kuba.
- Ja też - dodał Darek.
- No to my również - kiwnęli głowami Paweł i Damian.
- Cieszę się. A teraz za mną. - powiedział Master i zaczął biec.
Chłopcy za nim. Biegli w stronę starego basenu. Zatrzymali się.
- Najpierw naucz się chodzić - powiedział sam do siebie Master. - Usiądźcie.
Chłopcy usiedli na ławce a on stanął przed nimi.
- Najpierw musicie dowiedzieć się co to jest Parkour. - zaczął swą opowieść Master. - Ja jestem tu po to, by nauczyć was podstaw, a może i więcej. Biorę za was odpowiedzialność dlatego proszę bez żartów. Jak coś mówię to mówię i to co powiem jest święte. Zacznijmy od tego kto zapoczątkował ten sport. Jedni uważają ze to David Belle ponieważ biega najlepiej na świecie, a drudzy mówią, że to Sebastien Faucan który dał ducha temu sportowi. Jednak obydwie wersje są złe. Sport zapoczątkowali oni razem, ponieważ Belle dał ciało a Sebastien ducha. I właśnie to ma symbolizować zjednoczenie traucerów, ma pokazywać, że Parkour to nie zawody o to kto lepszy tylko sport, w którym wszyscy są równi. Ja mam być dumny z tego, że jestem traucerem, a nie że potrafię salto. To, co umiem jest ważne, ale ważniejsze jest to co mam tu - w tym momencie Master wskazał na swoje serce - A czym jest Parkour? - zapytał sam siebie Master - Parkour jest sztuką poruszania się i współpracy z otoczeniem, ale jest również manifestem wolności każdego z nas. Parkour polega na tym, by biec przed siebie co symbolizuje naszą drogę życiową i na pokonywaniu przeszkód; między innymi barierek, murów, wspinania się po ścianach i skakania z jednego budynku na drugi. Symbolizują one przeszkody życiowe. Najważniejsze w Parkour jest myślenie i umiejętność połączenia ducha z ciałem oraz wyczucia otoczenia i zjednoczenia się z nim. Teraz kiedy już to wiecie, możecie przystąpić do treningu, ale nie obiecuję, że każdy z was go ukończy - chłopcy popatrzyli po sobie zastanawiając się co mają znaczyś słowa "nie ukończy" - możecie iść do domu, a na zadanie domowe macie dowiedzieć się jeszcze czegoś o Parkour.

Po tych słowach chłopcy wstali, pożegnali się z Masterem i ruszyli w stronę schodów.
- Aaa... jeszcze jedno - zawołał za nimi Master - jutro trening o 7.30, spotkamy się na placu zabaw na osiedlu.
Chłopcu odpowiedzieli "OK." i poszli dalej rozmawiając o tym co usłyszeli.
W Internecie Kuba przeczytał jeszcze trochę wiadomosci o Parkour, zjadł obiad i zmęczony położył się spać, mćwiąc do samego siebie "w końcu mam wakacje." Obudził się nad ranem.
Za oknem świtało. Popatrzył na zegarek. Była 5.00. Nie chciało mu się już spać.
Przypomniał sobie słowa Mastera "Najważniejsze w Parkour jest myślenie i umiejętność połączenia ducha z ciałem oraz wyczucia otoczenia i zjednoczenia się z nim".
Kuba usiadł na podłodze i zamknął oczy. Medytował.

Kiedy Kuba przyszedł na plac wszyscy koledzy już tam byli. Teraz czekali jeszcze tylko na Mastera. Przyszedł, jak zawsze ubrany na czarno.
- Witajcie - powiedział.
- Cześś - przywitali się z nim chłopcy.
- Potem naucz się biegać - powiedział chyba sam do siebie Master, po czym popatrzył na chłopców. - Biegnijcie za mną.

Zaczęli biec, było to spokojne tempo. Darek i Paweł rozmawiali.
Nie marnujcie sił na rozmowę - uciszył ich Master. Teraz biegli już w całkowitej ciszy, jeden za drugim. Ulice były puste. Biegli już około 15 minut, gdy Master zatrzymał się i powiedział:
Teraz jesteśmy już rozgrzani a więc możemy przyśpieszyć.
- Co? - zapytał zdziwiony Paweł. Ale nie usłyszał odpowiedzi bo Master ruszył dalej.
Teraz biegli szybko dysząc ze zmęczenia; tylko Master nie był zmęczony.

Gdy dobiegli do amfiteatru Master pokazał im parę ćwiczeń uspokajających oddech i zaczęli się rozciągać.
Następnie zrobili po 20 pompek i brzuszków i pobiegli z powrotem.
Takie treningi odbywały się codziennie zawsze o 5 minut wcześniej, aż po miesiącu spotykali się zawsze o 6.00. W tym czasie chłopcy zrobili duże postępy. Umieli zrobić szpagat i podnieśli swoja siłę fizyczną.

- Tak jak przez ten miesiąc będziemy ćwiczyć jeszcze przez dwa. - powiedział Master. - Musicie robić po 200 pompek po 300 brzuszków, po 400 przysiadów, musicie być rozciągliwi jak guma.
I musicie być wytrzymali jak tytan. Gdy tak będzie przejdziemy do następnego działu treningu.
Będziecie też ćwiczyć w domu, codziennie przed snem zrobicie sobie 50 pompek, 70 brzuszkow, 100 przysiadów i porozciągacie się bo tyle przecież już dacie radę zrobić.

Skończyły się wakacje. Chłopcy zaczęli się niecierpliwić kiedy w końcu nauczą się salt, bo tak bardzo chcieli pokazać je w szkole kolegom. Gdy spytali o to Mastera, powiedział:
- Posłuchajcie. Parkour nie służy do popisów. Parkour jest dla was, no ale oczywiście jeśli chcecie możecie pokazać to chłopakom - Master uśmiechnął się - ale nigdy, przenigdy nie używajcie Parkour w złych celach i pamiętajcie zawsze jakie jest prawdziwe przesłanie Parkour.

Kuba wstał rano. Ubrał się i poszedł na trening, po nim poszedł do szkoły, po szkole zjadł obiad, zrobił lekcje, poszedł na podwórko spotkać się ze znajomymi, a później do domu na wieczorny trening i spać. Tak wyglądał każdy dzień Kuby i jego przyjaciół.
- Słyszałem, że błaznujesz po mieście z bandą dziwaków - powiedział do Kuby jego kolega z klasy - wam to już całkiem odbiło.
- Tak, odbiło - przytaknął z uśmiechem...

Pewnego dnia przed treningiem Master poprosił chłopców by usiedli na ławce.
- Wystarczy tego treningu bo spełniacie już wymagania, ale w domu dalej będziecie trenować tak jak do tej pory. Teraz przejdziemy do nastepnego działu.
- Jakiego? - spytał Damian.
- Później naucz się skakać - powiedział Master, ale Damian nie był pewny czy to była odpowiedz na jego pytanie.

Ruszyli w stronę nowego placu zabaw.
Gdy doszli Master wszedł na murek o wysokości około 100 cm.
- Skok wydaje się prosty ale wy, traucerzy musicie opanowaś wszystkie jego fazy do perfekcji. Dzisiaj nauczycie się wybicia.
Master pokazał im jak mają się wybijać po czym każdy chłopiec wchodził na murek, wybijał się i Master mówił czy źle czy dobrze i co mają poprawić. Wybicie ćwiczyli przez tydzień.
Po tygodniu Master pokazał im fazę lotu i jak mają układać w niej ciało. Nad tym też pracowali tydzień. Później Master nauczył ich lądować, to również trwało tydzień, a następnie nauczyli się rolla.
- Gdy umiecie już fazy skoku czas je wszystkie ładnie połączyć i doszlifować - powiedział Master na jednym z treningów.
Po 2 miesiącach chłopcy umieli perfekcyjnie skakać, lądować i robić rolla. Ale wciąż nie mogli doczekać się kiedy nauczą się salta.

Na następnym treningu Master zaprowadził ich w miejsce, gdzie tuż przy ścianie budynku były schody w dół, a nad nimi na wysokości około 2 metrćw był gzyms.
- Czas teraz nauczyć się kociego chwytu. - Powiedział Master i zademonstrował, a następnie wytłumaczył chłopcom na czym trick polega i do czego służy.
Chłopcy szybko opanowali trick i można było przejść do następnego.

Minęły 4 miesiące chłopcy umieli już wszystkie tricki, przynajmniej tak sądził Master.
Byli znani w mieście i każdy wiedział ze to Paweł, Darek, Kuba i Damian skaczą, ludzie już im nie dokuczali tylko darzyli szacunkiem.
- Umiecie już chodzić, umiecie biegać i umiecie skakać. Czas nauczyć się latać - powiedział Master po skończonym treningu...
- Jak to latać? - zapytał zdziwiony Kuba.
- Dowiecie się jutro.
Następnego dnia jednak Master nie przyszedł na trening i kolejnego również.
- Na pewno jest chory - tłumaczyli sobie chłopcy.
Ale Mastera nie było na treningach już od miesiąca. Tymczasem chłopcy postanowili ćwiczyć sami. Zaczęli sami wymyślać tricki i podnosić sobie poprzeczkę. Pewnego dnia Kuba chciał zeskoczyć z pewnej balustrady ale coś go podkusiło i zrobił salto. Wylądował bez problemów. - Chłopaki, widzieliście? - zapytał Kuba - To jest banalnie proste.
Kuba znów wyszedł na górę i znów zrobił salto. Następnie każdy z chłopców wchodził na górę i robił salta.
Po miesiącu umieli już 8 rodzajów salt i rundakow. Nauczyli się "latać".

***

9 lat później

Autobus mknął drogą miedzy zielonymi łąkami. Za chwilę miał dotrzeć do małej miejscowości położonej nad morzem. W autobusie było zaledwie kilka osćb. Na końcu autobusu siedziała postać ubrana w czarne spodnie i czarną bluzę z kapturem, na której widniał napis "Parkour is my life". Chłopak patrzył gdzieś daleko za okno słuchając muzyki.

Autobus wjeżdżał do miasta mijając zabudowania, domy jednorodzinne, motele, małe sklepy.
Kiedy autobus wjechał do centrum na twarzy chłopaka ukazał się uśmiech który po chwili zniknął.
Autobus zatrzymał się na przystanku. Ostatni wysiadł chłopak ubrany na czarno. Stanął przed autobusem i zauważył tak samo ubraną postaś siedząca na przystanku.
- Master! - krzyknęła postać.
- Witaj Kuba.

***

I tu kończę tę historię. Niech każdy ją przemyśli i zastanowi się nad paroma sprawami.
Każdy może zrozumieć ją inaczej i dla każdego będzie ona czym innym ale ja chcę by była ona dla Was nauką.

Może w niektórych momentach przesadzałem z liczbami, ale to przecież jest najmniej ważne.
Piszcie czym dla was jest Parkour i jak podobała się Wam historia. Piszcie też jak ją zrozumieliście bo jestem tego strasznie ciekawy. (yodyna@e-parkour.info)

PS: Na wakacjach nakręcę do tego film :J,
Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie mojej historii.

YoDyna