Trening - co i jak?

vol.2

Siemka. Na wstępniaku - jak wiemy, jesteśmy różni (bo nie ma dwóch tych samych Kowalskich) i każdy z nas ma osobny styl wykonywanych tricków w parkourze. Czyli również nasze treningi wyglądają różnie (inaczej odbywa się nasz trening a inaczej jakiejś tam sąsiedniej grupy).


Ale do czego zmierzam - mimo tej różności między naszymi treningami, powinniśmy je odbywać wg. pewnego określonego schematu. I ten właśnie schemat postaram się Wam przybliżyć (w miarę moich możliwości).

Rozpoczęcie

niby nic, ale ważne (o ile nie najważniejsze)

Każdy trening powinniśmy rozpoczynać od PORZĄDNEJ ROZGRZEWKI. Czy to się kawałek przebiec, czy parę podskoków pod murek i z murka, czy to seria monkeyów - nieistotne CO - rozgrzewka musi być, choćby nie wiem co (pewnie każdy zna ten ból połączony z ostrym mrowieniem w nierozgrzanych stopach np. po monkeyu z 3m na beton - właśnie po to jest rozgrzewka, aby takim incydentom zapobiegać). Rozgrzewamy się do momentu, w którym poczujemy naszą ciepłą krew gładko przepływającą przez ciało, dającą wewnętrzne ciepło.

Trening

Sedno sprawy. Podejdę do niego raczej od strony psychicznej. Przede wszystkim praktyka i doskonalenie się. Nasz trening nie powinien się sprowadzać do pójścia na jakąś miejscówkę (na której jesteśmy codziennie) na 10 minut, odwalenia wszystkich motywów, jakie na niej robimy, i z zadowoloną mordką wrócić do domku. NIE. Nawet jeśli macie coś takiego - ".....aha, to robiłem wczoraj, to też.... tego nawet nie warto powtarzać, bo w nocy o północy bym to z zamkniętymi oczami zrobił.... a to to może zrobię jutro, jak bede miał chętkę......" - nie nie nie nie i jeszcze raz nie. Nawet jeśli powtórzyłeś jakiś trick 50 razy, nie zawsze możesz go robić najdokładniej jakbyś chciał, lub jak się go wykonuje. Pamiętajcie - każdy trening to jest coś do przodu. Nawet jeśli daną miejscówkę macie na maxa obcykaną, wytrenujcie na niej flowa. Dopracujcie każdy trick do perfekcji wykonania, z flowem w najczystszej postaci, aż w końcu zobaczycie, z jakim loozem wykonujecie dany triczek, jak nie czujecie spadania na ziemię, jak Wasze ciało samo poddaje się trickowi i sile nośnej.
Nie zapominajcie również o combosach - to bardzo wyrabia flowa i orientację na miejscówce. Połączcie sobie kilka prostych triczków (najlepiej w miejscu z barierkami) i postarajcie sie sklecić to w jedną, spójną całość. Combo powinno być wykonane bez zatrzymania, zawahania czy jakiegokolwiek innego postoju. Musicie powtarzać dane combo dopóty, dopóki nie poczujecie tej "rutyny" w wykonywaniu (chodzi o to, aby po kilkakrotnym powtórzeniu comba nasze ciało je zapamiętało, po czym wykonywało je bez naszej "myślowej" pomocy), lekkości i opanowania każdego tricku na maxa. Nawet jeśli ogarnia Was grubowarstwowa nuda w wykonywaniu tych samych tricków, potrenujcie tak jak pisałem, a daję se rękę uciąć... eeee... no może nie rękę... eeee... kępek włosów na łbie (?), że Wasz poziom dozna upgrade'a.

Finito - the end - koniec

Trzeba wiedzieć, kiedy trening przerwać. Nic na siłę. Czujemy zmęczenie, zaczyna nam troszkę szwankować wzrok, poczucie równowagi - kończymy trening. Nie ma, że "...a jeszcze to... i jeszcze tylko dasha zrobię... i jeszcze tylko... OJOJOJ! (CHRUP) NO TO SE K***WA DASHA ZROBIŁEM! JA P******OLE!". Jak ciało mówi "stop", słuchamy go jak rozkazu bezpośredniego przełożonego. Mój kumpel mało nie stracił w taki sposób życia (a NAPRAWDĘ mało brakowało). Byliśmy kiedyś na naszej sali gimnastycznej, uczyłem tam kumpla backflipa na materacach. Załapał szybko, potem to już była kosmetyka. Wyszliśmy więc na zewnątrz, aby on mógł spróbować backa z ławki. Ja zrobiłem pierwszy, potem kumpel się przemógł i też zrobił, no i tak powtarzał sobie ten trick, aby mu to "weszło". I już tam za 30 razem mówi - "oj, zmachałem się trochę, robię ostatniego i spadamy". Wyglądał na więcej niż tylko zmachanego (gdyż sumując zrobił około 80 salt - część na sali, reszta na ławce). Stanął, wziął zamach, wybił się i już w połowie lotu skapowałem się, że nie za dobrze skończy. Wylądował tak blisko ławki, że przy zamortyzowaniu upadku (ugiął się w kolanach), przywalił skronią w krawędź ławki. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Ale już ma nauczkę na całe życie. A dla Was powinna to być przestroga. Co się odwlecze, to nie uciecze!! No...

Tym optymistycznym akcentem kończę moją wypowiedź. A tera buty na nogi i JAZDA NA TRENING! RAZ! ;)

mad max